Bari
Tak bardzo chciał wejść na podwórko, na którym go porzucono ale ludzie wciąż przepędzali go i zamykali drzwi. Siedział po przeciwnej stronie ulicy i czekał. Drzemał budzony przejeżdżającymi obok samochodami. Największy lęk budziły te z kruszywem z Wąsosza jadące w kolumnach po 4-5 od świtu do wieczora. Biało- czarna sierść zmatowiała, boki zapadły, ból uniemożliwiał chodzenie. Leżał. I nagle los odmienił się. Znalazła się miska z wodą, jedzenie i osoba która gładziła zmierzwioną sierść. Nie mógł jeść, był słaby, nawet nie mógł pomerdać ogonem. Zaufał człowiekowi, pozwolił założyć obrożę.
Bari miał babeszjozę, złamany ogon a w pobliżu kręgosłupa tkwi śrut zbyt blisko nerwu by zdecydować się na operację. Nigdy nie pomerda ogonem, do końca życia będzie cierpiał ból. Przebywał w fundacji, która znalazła mu nowy dom. Bari jest pogodnym, szczęśliwym psem, kochanym przez właścicieli. Uwielbia ludzi.
Gucia
Młodziutka mini owczarek z krzywą szczęką, złamaną i krzywo zrośniętą biegała za wszystkimi w poszukiwaniu właściciela. Zabezpieczona przez wolontariuszkę i skierowana do fundacji „Przytul psa” wciąż czeka na nowego pana. Poza babesziozą Gucia miała guz sutka, przeszła sterylizację mimo szczenięcego wieku. Jest bardzo wesoła, przyjacielska, wpatrzona i wtulona w człowieka.
Lusia
Ciężarną Lusię porzucił właściciel w okolicach bazaru w Szczuczynie. Wciąż tam na niego czekała prosząc ludzi chodzących na cmentarz o jedzenie. Nie bała się samochodów, kładła się na szosie. Stwarzała niebezpieczeństwo. Jej los ukazany w internecie wzruszył „zwierzolubów”. Zorganizowano zbiórkę pieniędzy i po Lusię przyjechało wielkie auto z południa Polski. Lusia przeszła sterylizację z aborcją, usunięto 6 płodów. Lusia po dojściu do zdrowia po zabiegu szybko znalazła nowych właścicieli za granicą.
Norka
Psia rodzinka czyli Norka z trójką szczeniąt ukrywała się na placu budowy. Dokarmiana przez wolontariuszkę znalazła dom w fundacji Psia Rodzinka. Szczenięta szybko zostały adoptowane, mają stałe domy. Norka socjalizuje się w kojcu z innym psem, powoli nabywa zaufania do człowieka.
Codi
Przeraźliwie chudy, z dwiema obrożami na szyi, wypuszczony, gdy stał się niepotrzebny. Wielki, brudny, zarobaczony, stary. Sierść stercząca i widoczna przez nią skóra. Nieufny i nielubiący kobiet. Ostrzegał kobietę mruknięciem by nie wkraczała na jego teren, uległy wobec mężczyzn. Był problem z przechowaniem go do czasu znalezienia mu miejsca. Przy lecznicy brak kojców dla zwierząt, a pies miał wielki strach przed wejściem do jakiegokolwiek pomieszczenia. Przechowany na uwięzi do czasu przejęcia przez fundację. Socjalizuje się by wrócić do normalnego życia, by znaleźć stały lub tymczasowy dom.
Ronia, Śnieżek i inni
W Szczuczynie działa grono wolontariuszy, którzy nie pragną rozgłosu, wolą pozostać anonimowi. Dzięki nim wiele psich istnień zostało ocalonych. Ronia była pierwszą sunią wysterylizowaną w szczuczyńskiej lecznicy. Wielka wilczurka Buba znalazła stały dom, dzięki fundacji. Margo znaleziona pod stacją paliw z ropomaciczem i parwowirozą przeżyła leczenie i czeka na właściciela.
Wszystkie psy przejmowane przez fundacje przed adopcją są sterylizowane i kastrowane.
Szczuczyńscy młodzi wolontariusze nie oczekują tylko pomocy od fundacji, sami przeprowadzają adopcje wielokrotnie finansując odrobaczenie, szczepionki, lekarstwa. Perełka znalazła dom w Karwowie, szczenię jeszcze bez imienia w Wąsoszu, Ozi i Pikuś w okolicach Szczuczyna. Śnieżek był jednym z 9 wycieńczonych psów znalezionych zimą za Oregano razem z suką ze szczeniętami i rudym psem bez ucha. I jeszcze 2 psy pod bistro Cappucino. – „Wtedy jeszcze niewiele wiedziałam o fundacjach i adopcje załatwialiśmy na miejscu we własnym zakresie. Wówczas zimą, nikt nie chciał tych zwierząt, pozostało oddanie do schroniska. Dwa szczeniaczki pozostały ukrywając się pod podłogą budynku, musieliśmy zrywać stare podłogi by je wydobyć – zabraliśmy je, wychowaliśmy, znaleźliśmy im domy. To uważam za największą swoją porażkę, że nie potrafiłam uratować wszystkich. Śnieżek został adoptowany do Niemiec. Jest bardzo kochany przez właścicieli.”- mówi jedna z wolontariuszek.
Krótsza droga
„Pies ma jedno życie, jak każdy z nas i jakie ono będzie zależy od człowieka” – mówi inna wolontariuszka. –„ Chcielibyśmy pomóc psom w krótszej drodze do domu z pominięciem pobytu w schronisku, kwarantanny, bo żadne nawet najlepsze schronisko nie jest dobrym miejscem dla psa. To jest stracony czas dla zwierzęcia: dostosowanie do nowych warunków, później nowa socjalizacja u właściciela. Naszym marzeniem jest posiadanie miejsca do przebywania psów, z zapewnieniem opieki weterynaryjnej w okresie oczekiwania na adopcję.
Z wspaniałą inicjatywą wystąpiła Pani lekarz weterynarii Katarzyna Jankiewicz wspierająca nas. Zaoferowała miejsce przy lecznicy gdzie stanęłyby 3 zadaszone boksy. Pokryła koszt wykonania projektu (1500 zł). Należy jednak wcześniej rozebrać stojące tam budynki, uporządkować teren, kupić boksy zainstalować je. Koszt tego przedsięwzięcia to 7 tysięcy złotych. By wspomóc inicjatywę można dokonać wpłaty na zrzutka.pl na „Boksy dla psów bezdomnych z przeznaczeniem do adopcji”. Zrzutka trwa do 14 sierpnia b.r. Dotychczas zebrano 2034 zł (29%) . Prosimy o pomoc nie dla nas, dla zwierząt. Ważna jest każda złotówka”.
Barbara Paszkowska
Komentarze pod artykułami są opiniami użytkowników naszego portalu. Nie publikujemy wpisów wulgarnych, zwalczamy trollowanie. Nie tolerujemy spamu i postów pisanych wyłącznie Caps – Lockami. Ze względu na ograniczoną długość komentarzy zastrzegamy sobie prawo do usuwania obszernych artykułów wklejanych w postach w sytuacji, kiedy można wykorzystać link.