SZCZUCZYN PAMIĘTA!

0

SZCZUCZYN PAMIĘTA!

PAMIĘCI WSZYSTKICH OFIAR II WOJNY ŚWIATOWEJ Z NASZEGO MIASTA I REGIONU W 79. ROCZNICĘ WYZWOLENIA SZCZUCZYNA SPOD OKUPACJI HITLEROWSKIEJ

Henryk Świderski

Mój dziecinny żywot w czasie II Wojny Światowej (1939-1945).

Wspomnienia z lat dziecinnych z rodzinnego Szczuczyna”

Legionowo – Szczuczyn, 27 lipca 2016 roku.

Wybrane fragmenty

„W ramach wspomnień historycznych z dziejów miasta i gminy Szczuczyn – tym razem zdecydowałem się na podjęcie próby rzetelnego opisanie mojego dziecinnego żywota w czasie II Wojny Światowej (1939-1945).

Okres lat 1939-1945 – to okres hitlerowskiej, bolszewickiej i ponownie hitlerowskiej okupacji ziemi Szczuczyńskiej w czasie od rozpięcia do zakończenia działań wojennych na tym terenie.

Ten temat uważam za nieprzypadkowy. Wynika to z tego, że przeżycia wojenne do dziś tkwią w mojej pamięci i psychice.

Chociaż w życiu dorosłym były też chwile grozy i obaw, – ale po ich pokonaniu – zapomniałem o nich lub prawie zapomniałem, że takie były.

Ale tych przeżyć z okresu dzieciństwa w okresie II Wojny Światowej nie udało mi się zapomnieć. […]

Około 15-20 stycznia 1945 roku rodzina nasza opuściła, miasto i ukrywana się pod lasem w zabudowaniach Pani Antoniny Budnej w Niedźwiadnej.

Ale ja rano 23 stycznia bez wiedzy rodziców uciekłem i doszedłem pieszo do Szczuczyna, nie wiedząc o tym (podobnie jak inni w Niedźwiadnej), że w Szczuczynie są już sowieci.

Na podwórzu dostrzegłem sprzęt wojskowy, a następnie kilku żołnierzy sowieckich. Jeden z nich podszedł z karabinem w ręku do mnie i oskarżył, że jestem, „szpionem” i chciał mnie rozstrzelać.

Gdyby nie interwencja Pana Rogińskiego z Kapic – byłbym rozstrzelany. Pan Rogiński wyjaśnił żołnierzowi, kim jestem i on odstąpił od zamiaru dokonania egzekucji.

Pan Rogiński z żoną i synem przebywali u nas, uciekając z linii frontu nad Biebrzą – z Kapic.

Rodzina moja wróciła do Szczuczyna dopiero na 2 czy 3 dzień, – bo nie wiedziała o tym, że Szczuczyn był już pod kontrolą, wojsk bolszewickich. […]

[…] zaraz po 23 stycznia 1945 roku przystąpiono do organizacji szkolnictwa – ja w ogóle nie miałem ani chęci ani zamiaru iść do szkoły, bo bałem się przeżywać raz jeszcze z jej rozstaniem (niepewność jutra), jak to działo się w październiku 1939 roku podczas okupacji sowieckiej.

Dopiero w końcu kwietnia 1945 rok, przy namowie rodziców zapisałem się do szkoły. Przyjęto mnie do kl. Ⅱ, gdzie wychowawcą, był Pan Edmund Walter – bardzo przyjazny i wyrozumiały na braki moje w zakresie wiadomości, które powinienem posiadać na poziomie kl. I.

Ale dzięki wytrwałej nauce i cierpliwości Pana Edmundy Waltera – w ciągu dwu i półmiesięcznego okresu nauczania zdołałem ukończyć naukę w kl. II.”

Pani Halina Cichocka wspomina:

„Ruscy szli, to zima była, w papachach byli, czubki miały te ich czapki, jedni Wąsowską, inni Gumienną, inni Sobieskiego. Przeszli i poszli. Pierwszym naszym burmistrzem był Pan Józef Marcinkiewicz. A szkoła była od pierwszego września. Jak miałam 8 lat to poszłam do pierwszej klasy, chodziłam tu do szkoły gdzie Pani Wróblewska teraz mieszka, naprzeciw gospody. Zeszyty sami robiliśmy, z arkuszy papieru. Kto nie maił to robił z papierowych worków. Teczek nie było, była torba normalnie zszyta i pod pachę albo na plecy na sznurek. Dzwonek miał woźny. Mnie pierwszy uczył Walter […], a potem byłam w szkole tam, w kurniku nazywaliśmy, gdzie był stary internat szkoły zawodowej, a teraz jest tam plac na zajezdnię. Przed wojną była tam chyba ochronka dla dzieci. Bo po wojnie to tutaj, co biblioteka stoi, to dom dziecka był. Potem przerzucili nas do szkoły zawodowej, to tam się uczyłam, w czwartej i piątej klasie. Potem jak więcej dzieci przybyło, to nas przerzucili do kościoła, na [tzw.] cele. Wschodnia część miasta uczyła się w celach, zachodnia w szkole zawodowej.

Po wojnie miał piekarnię Pan Pośpieszyński, na Łomżyńskiej. Pani Brajczewska miała sklep, po powrocie z Syberii. I miał sklep Henryk Dembiński, teraz, co tu „Europa” była. Ulice to były bruki. Potem zaczęli budować, aptekę postawili, dom towarowy. Bawiliśmy się skorupkami, lalkami, kółkiem. Ja grałam z chłopakami w piłkę. Taką szmaciane. Jak gospodarze zabili świnię, to chłopaki brali pęcherz, suszyli i napychali szmatkami, tym, co kto miał.”

Pani Janina Zofia Grochulska wspomina:

„Jak był nalot to w Szczuczynie było już tylko kilku z Żandarmerii i wyjechali nie wiadomo, kiedy a Rosjanie byli u nas krótko, to był taki postój i dalej Niemców popędzali.

Tu w Szczuczynie jak zaczęły iść wojska rosyjskie to takie jakieś oczy skośne oni mieli, dziwnie mówili, bo byli z tej dalekiej wschodniej części Rosji. Widziałam jak szli ulicą Wąsoską. Jak byli umundurowani, płaszcze u dołu mieli wystrzępione, na nogach filcowe walonki, a cholewka to jakiś brezent był. Plecak to taka szmata, taki siwy koc, sznurkiem jakoś związany. Karabin na sznurku. Wszystko to było wynędzniałe. Gdy ludzie zaczęli wychodzić z domów i się przyglądać to pognali ich do łaźni, ogrodzonej wysokimi sztachetami. Ludzie przez płot chleb tym żołnierzom rzucali. Tak było kilka dni. Wśród wojskowych był lekarz wojskowy i lekarka jedna, bo i kobiety były w tym oddziale żołnierskim, mieli również kuchnię.

Bojąc się nalotów niemieckich. Szukali podwórka, zabudowań, żeby nie było ich widać. Zatrzymali się również na naszym podwórku przy ulicy Wąsoskiej. Przyszli do nas do mieszkania, gdzie lekarz naczelny i lekarka chcieli zostać. Mnie i brata mama wysłała do cioci, która mieszkała niedaleko. Do lekarza naczelnego przychodziło mnóstwo ludzi ze sprawami. Na prośbę mojego tatusia lekarz naczelny przeniósł swój gabinet do innej części budynku, gdyż tutaj robiło się zimno jak ciągle drzwi były otwarte, bo ludzie wchodzili i wychodzili. Pierwsza kolacja ich to były zmarznięte ziemniaki z kaszą i mięsem z puszki, bo mieli oni amerykańskie konserwy.

Niemcy wyjechali nocą. Rosjanie popędzili ich dalej i to było takie wyzwolenie Szczuczyna. Nie było żadnych walk ani nic. Jedni wyjechali a drudzy przyszli, większe zniszczenia były na początku wojny na ulicy Kilińskiego, co ten rząd budynków…”

Tekst opracował

Janusz Siemion

BCK w Szczuczynie

Źródło: Archiwum Społeczne

działające w BCK w Szczuczyn

Udostępnij:

Skomentuj

Wpisz odpowiednią cyfrę w poniższe pole : Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Komentarze pod artykułami są opiniami użytkowników naszego portalu. Nie publikujemy wpisów wulgarnych, zwalczamy trollowanie. Nie tolerujemy spamu i postów pisanych wyłącznie Caps – Lockami. Ze względu na ograniczoną długość komentarzy zastrzegamy sobie prawo do usuwania obszernych artykułów wklejanych w postach w sytuacji, kiedy można wykorzystać link.

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress